Szczęśliwi wylądowaliśmy w Teheranie, przechodząc pozytywnie cały proces otrzymania wizy „on arrival” (nie obyło się bez pomocy zaprawionego w boju Szymona i jego zaradnej żony). Skoro udało się przezwyciężyć przeciwności losu oraz pokonać nawet tutejszą biurokrację, najwidoczniej miasto przywita nas z otwartymi ramionami. Długą trasę z lotniska (metrem i piechotą) pokonaliśmy dość sprawnie dzięki nieocenionej…